Marketingowcu, bądź jak Kato Danzo

Kato Danzo to XVI-wieczny ninja, który zrealizował misję teoretycznie niemożliwą do wykonania. Na zlecenie jednego z japońskich panów, Uesugi Kenshina, przeniknął za mury dobrze chronionego zamku i skradł stamtąd cenny miecz. Dodatkowo, zabrał ze sobą jedną ze służących. Nie udałoby mu się to, gdyby nie korzystał z umiejętności znanych tylko ninja. I tylko przez nich wykorzystywanych.

 

Prawidłowym terminem na ninję jest shinobi no mono. Ninja to przede wszystkim europejska wersja tego natywnie japońskiego słowa. Co oznacza shinobi? „Ukraść, schować”, kojarzy się ukryciem, a nawet – niewidzialnością. Mono to z kolei więzienie. Osoba, którą określano mianem shinob no monoi, była wynajmowana do wymagających ostrożności, zręczności oraz delikatności misji szpiegowskich, sabotażowych czy nawet skrytobójstwa.

Ostatni z żyjących ninja, Jinichi Kawakami twierdzi, że on i jego poprzednicy zyskiwali przewagę nad wrogami dzięki działaniu z zaskoczenia. A nie dzięki brutalności. Najwspanialszą bronią ninja jest umiejętność schowania się. „Możesz umknąć śmierci, czając się na rzęsach wroga. Będziesz tak blisko niego, że cię nie zobaczy” – tak radzi Kawakami.

 

O tej skrytości i działaniu w cieniu musisz pamiętać każdego dnia, pracując nad marką produktu lub marką osobistą. To ona ma być w świetle reflektorów, a Twoim zadaniem jest sprawić, by była na ustach wszystkich. Im mniej będzie w tym Ciebie, tym lepiej.

Wydaje się tak oczywiste, że aż szkoda o tym pisać. A jednak…

Dział kreatywny bardzo często chce odcisnąć swoje osobiste piętno na kampanii. Już sam początek procesu jej tworzenia, to jest poszukiwanie tematu przewodniego, jest nierzadko zdeterminowane tym, co dana osoba lubi, czym się interesuje, co uważa za trendy i cool.

Specjaliści ds. PR z chęcią widzieliby jak najczęściej swoje nazwisko we wszelakich publikacjach. Z radością osobiście wypowiadaliby się na tematy związane z marką, wyręczając przedstawicieli klienta. Udzielaliby wywiadów, podpisywaliby się pod artykułami, pozowali do zdjęć.

Ale nie tędy droga.

Trudno się dziwić, że osoby zajmujące się marketingiem doskonale orientując się w korzyściach, jakie zapewnia popularność. I że same z takiej popularności chciałyby korzystać przy każdej nadarzającej się okazji. Bo to szansa na nowe zlecenie, bo to możliwość reklamy własnej agencji, bo a nuż ktoś się o mnie dowie.

Ale powtarzam – nie tędy droga. Niech to Twoja praca działa na Twoją korzyść. Niech siłą Twojego nazwiska czy agencji będzie siła marki, którą się opiekujesz. Bądź w swoich marketingowych czy PRowych działaniach tak niewidoczny, aby ludzie pomyśleli, że marka tak właściwie reklamuje się sama.

 

Czasem będzie to wymagało ostrożnego gospodarowania prawdą. Na przykład wtedy, gdy pod Twoim tekstem, nad którym spędziłeś bity tydzień i z którego jesteś szczególnie dumny, trzeba będzie podpisać kogoś innego. Albo gdy całą odpowiedzialność za sprawnie przeprowadzony event przypisze sobie osoba, która przyszła na gotowe. Takich momentów nie braknie. Pozostaje w nich zachować się jak na profesjonalistę przystało – i pamiętać o dobrze nadrzędnym.

 

Jak to robią zawodowcy?

 

Spec od mokrej roboty

Dobrą ilustracją agencji PR, stojącej za każdym działaniem zleceniodawcy, ale jednocześnie pozostającej w cieniu, jest przeprowadzona na potrzeby promocji gry Hitman akcja PR. Głównym bohaterem gry jest współczesny skrytobójca, w każdej misji mający zgładzić wyznaczony cel. Rozgrywka w Hitmanie wyróżnia się wielką swobodą i zawsze kilkoma możliwymi sposobami na ukończenie misji.

Wspomniana akcja PR polegała na przeniesieniu akcji Hitmana do rzeczywistości w skali 1:1. Zamiast wirtualnej postaci – był aktor rzucony w konkretne otoczenie i postawiony przed określonym zadaniem. Był on także sterowany przez osoby znajdujące się w reżyserce i wydające mu polecenia, podobne do tych z gry. Osoby te pozostawały niewidoczne, a ich jedynym przejawem działalności były działania podejmowane przez aktora.

Tak właśnie powinna wyglądać współpraca na linii klient – agencja PR.

https://www.youtube.com/watch?v=eh_6qXsOrK4