Siłka

Jedną z teorii wyjaśniających coraz niższy wiek, w którym wpadamy w kryzys wieku średniego, jest ta, że ciąży na nas coraz większa presja, aby być smukłym i wysportowanym. Aby być fit. Słowo wszechobecne, bo docierające do nas z prasy, telewizji, radia czy internetu. Presję wywierają na nas też znajomi, chwalący się niedawnymi osiągnięciami: przebiegnięta trasą, zdobytym szczytem czy pokonanymi na rowerze kilometrami. Co więcej, dotychczasowa ostoja bezpieczeństwa – czyli zakład pracy – także coraz częściej daje nam do zrozumienia, że warto wyścig o lepsze stanowisko czy pensję potraktować bardziej dosłownie. A mianowicie – skorzystać z bieżni na jednym z gymów, do których to pracownicy głównie korporacji otrzymują darmowe karnety od pracodawcy.

Przy takim narażeniu na bombardujące z każdej strony perswazyjne komunikaty, faktycznie można poczuć się nieswojo. Nasze niedoskonałości boleśniej doskwierają, ugniatają i ciążą na sumieniu.

Ale może być jeszcze gorzej. Oto bowiem do bycia fit zaczęli nas przekonywać operatorzy telefonii komórkowej. Nie powinno to być zaskoczeniem: do tej pory telefony przecież były masowo odchudzane, a jednocześnie coraz bardziej napakowane. Napakowane aplikacjami mobilnymi, funkcjami i drogocennym sprzętem. Teraz przyszedł czas na tzw. telekomy.

Oto pierwszy z nich wysyła na aerobik małżeństwo celebrytów, by za pomocą ich przysiadów i pogłębionych skłonów przekonać, jak elastyczny – może raczej: giętki – jest oferowany przez sieć abonament. Zachęcani przez trenera okrzykami „Niżej, niżej” do jeszcze większego wysiłku, celebryci dają nam do zrozumienia, że i ceny niskie. A więc nie zapłacimy dużo. Pod warunkiem, że się odpowiednio nagimnastykujemy, oczywiście, i dobierzemy właściwy wariant abonamentu.

Na siłownię zabiera nas też miś, który na tę okoliczność pręży muskuły i demonstruje sześciopak. Przechadzając się wśród pochłoniętych ćwiczeniami młodych, błyszczących od potu kobiet i mężczyzn, sam popisuje się swoją godną pozazdroszczenia sylwetką. I dopiero puenta spotu reklamowego pokazuje, że tak naprawdę to miś oszukiwał, związując się w sprytny sposób sznurkiem i tak oto zbudował swoją muskulaturę. Linka jednak pęka, ujawniając nieuczciwe zagranie zwierzaka. Nie ma rady, trzeba będzie się porządnie napocić, aby wyjść na swoje. Cudów nie będzie bez dziesiątek godzin pracy nad formą. Na szczęście, mając abonament (nie na siłownię, ale na rozmowy telefoniczne i SMSy) możemy już teraz rozpocząć drogę ku naszemu lepszemu ja.

A gdy po obejrzeniu tych reklamówek, jeszcze szybciej dopadnie nas kryzys wieku średniego, będziemy mogli przynajmniej chwycić za słuchawkę i bez obaw na wysoki rachunek telefoniczny, pożalić się najbliższej nam osobie. Ewentualnie, wrzucić selfie z siłowni – w jednej ręce dzierżąc smartfona, w drugiej ciężką hantlę.