Kura

Ostatnio najpopularniejszym reklamowym zwierzęciem jest swojska kura. Zobaczyć ją można w klipie banku, chwalącego się usługą jednego ze swoich kont. Tak jak kura znosi złote jajka, tak i owo konto z porównywalną łatwością przynosi złote (w sensie waluty). Czy na naszych ekranach już wkrótce zawita więcej kur? Skoro szlak przetarty, to kto wie, czy nie mamy do czynienia z nowym trendem. Być może polskie podwórka pełne są nieodkrytych jeszcze aktorskich talentów?

Czy tak się jednak stanie, bez wątpienia zależy od siły przebicia. Kury mają bowiem liczną konkurencję i zapewne przydałoby się im nieco koguciej zadziorności, by powalczyć o swoje miejsce w polskiej reklamy. Zainspirowani ptasią reklamą i szczerze poruszeni główną rolą kokoszki, podrzucamy kilka zwierzęcych tropów, które z łatwością dałoby się wykorzystać przy promocji usług finansowych.

 

Krowa – co się robi z krową? Krowę się doi. Pokazujemy więc łaciatą krasulę w typowej miejskiej scenografii – np. w modnej kawiarni. Właśnie zamierzamy zapłacić za latte na sojowym, lecz zamiast do kieszeni po portfel, sięgamy do krowich wymion, wykonujemy kilka energicznych ruchów i już mamy niezbędną gotówkę. Hasło? Może: „Nas możesz doić do woli”, dla kredytodawców czy chwilówek jak znalazł.

 

Kundel bury – gdzie go najczęściej można spotkać? Na łańcuchu, jak na najlepszego przyjaciela człowieka przystało. Gruby, mocarny łańcuch powstrzyma nawet najbardziej zapalczywego psa. Mamy wtedy zwierzaka pod kontrolą. A to z kolei doskonale nada się do ilustracji tezy, że z reklamowaną usługą lub produktem również można skutecznie kontrolować swoje wydatki.

 

Kaczka – to inny ptak często widywany na polskich podwórkach. Ma tę cudowną właściwość, że wszystko po nim spływa. Dlatego bierzemy kaczkę, wręczamy ją głównemu bohaterowi, każemy mu się szeroko uśmiechnąć, po czym wylewamy na niego hektolitry zimnej wody. A po co? Po to, by udowodnić, że z naszą usługą – np. smartfonem z aplikacją mobilnych płatności – niczym, absolutnie niczym się nie przejmujemy.

 

Królik – wraz ze swoimi najbliższymi, czyli jakimiś 43 innymi zwierzakami. Ma w sobie wielki potencjał. Reklamowy też. Wystarczy w kilku kolejnych ujęciach pokazywać gwałtownie zwiększające się stadko długouchych. Zaczynamy od sceny z jednym zwierzakiem, szybkie cięcie i już pokazujemy nie jednego, a siedem królików. Cięcie – i nagle jest ich osiemnaście. Dorzucamy do tego zgrabne hasło w stylu „Mnożymy twoje oszczędności bez opamiętania” i możemy być pewni sukcesu.

 

Świnia – niby każdy się wzdryga na jej widok, ale i tak znaczna część mięsożernej populacji ceni ją za jej poświęcenie i osobisty wkład w gastronomię. Ale ten chrumkający zwierz ma także inne walory. Znamy powiedzenie „pieniądze nie śmierdzą”? Znamy. I ono jak ulał pasuje do scenografii uroczego, przydomowego chlewiku, takiego, w którym za światło robi jedna naga żaróweczka. Taka reklamówka mogłaby zostać wykorzystana firmy oferujące tzw. chwilówki. Tak jakoś się ładnie komponuje.